78. rocznica zsyłki na Sybir

W tym roku mija 78 lat od pierwszych zsyłek na Sybir. Ziębickie Koło Związku Sybiraków w Ziębicach co roku upamiętnia to wydarzenie podczas mszy w kościele pw. św. Piotra i Pawła w Ziębicach. Tak też było w miniony piątek.

Na uroczystość przybyli Sybiracy, przedstawiciele szkół, lokalnych władz na czele z wicewojewodą dolnośląskim Kamilem Krzysztofem Zielińskim, oraz mieszkańcy. Podczas mszy przypomniano smutną historię zsyłek na Sybir, które rozpoczęły się w 1940 r. Zastanawiano się nad tym, czy dobrze jest wracać do tak okrutnych wspomnień i zaznaczono, że zachowywanie historii Sybiraków służy przede wszystkim edukowaniu młodszych pokoleń. Wicewojewoda wręczył także odznakę prezydenta Andrzeja Dudy Sybiraczce Oksanie Szczuckiej. Uroczystość w kościele zamknęły występy młodzieży z gminy Ziębice, która śpiewała i recytowała wzruszające wiersze. Po mszy, pod znajdującym się na dziedzińcu kościoła pomnikiem Matki Sybiraczki, złożono kwiaty oraz znicze.

Specjalnie dla czytelników ziebice.info swoją historię zsyłki na Sybir opowiedziała pani Bronisława z Ziębic: To był okropny czas: wojna, smutek i ogólny popłoch… niepewne jutro. Nas zabrali 10 lutego 1940 r. Obudzili między godziną 4.00-5.00 nad ranem. Zapukali do drzwi i wystraszona mama musiała otworzyć mieszkanie. Musieliśmy szybko się ubierać i to był rozkaz. Przyszli nie tylko po nas, cała wieś szła. Dostaliśmy dobrą radę od pewnego sąsiada, Ukraińca, który prędko podpowiedział mamie, żeby wzięła trochę mąki oraz wszystkie pierzyny, żeby dzieci miały ciepło, bo zamarzną! Wówczas był bardzo duży mróz, 35 stopni. Posadzili nas na sanie i zawieźli na stację do Mieczyszczowa, gdzie czekały na nas bydlęce, nieogrzewane wagony. W końcu pociąg ruszył w nieznane. Wagony były brudne, okratowane i zimne. Spaliśmy na podłodze, jeden obok drugiego na naszych tobołkach w zimnie i głodzie. Pociąg zatrzymywał się raz dziennie i wówczas podawano nam w małych ilościach ciemny chleb i przegotowaną wodę. Ludzie starsi i słabi umierali po drodze i tych zmarłych wyrzucano z wagonów jak zwierzęta, a pociąg jechał dalej tygodniami – wciąż w nieznane. Początkiem marca dojechaliśmy do Krasnojarska. Tam przesiedlono nas do aut. Następnie wieźli nas saniami przez lasy i śnieżną tajgę. Tak dowieźli nas na Syberię…

 

Galeria zdjęć
fot. Agata Antczak

Dodaj komentarz