Ostatnie pożegnanie Kazimierza Wąsa
26 stycznia licznie zgromadzeni uczestnicy pogrzebu oddali ostatni hołd Kazimierzowi Wąsowi, zasłużonemu mieszkańcowi Gminy Ziębice.
Pan Kazimierz pochodził z Kamionki Strumiłłowej, był harcerzem Rzeczypospolitej Polskiej, żołnierzem Armii Krajowej, wieloletnim dyrektorem Cukrowni w Ziębicach, a w późniejszych latach swojego życia także członkiem Klubu Miłośników Kresów w Ziębicach.
– Jego bogaty życiorys daje nam świadectwo wspaniałego, owocnego życia, w przyjaźni z ludźmi i otoczeniem. Jakże często uśmiechnięty, pomocny i optymistycznie nastawiony do ludzi. Jako członek Klubu Miłośników Kresów był dla nas niewyczerpanym źródłem informacji o Kresach. Mieliśmy jeszcze tyle planów do zrealizowania… – tak Kazimierza Wąsa wspominała Janina Lacel, była zastępca burmistrza oraz przedstawiciel Klubu Miłośników Kresów w Ziębicach.
Na pogrzeb pana Kazimierza przybyli jego bliscy i znajomi. Ze sztandarem przyjechała również delegacja Związku Absolwentów Szkoły Rolniczej w Bojanowie, której pan Kazimierz był aktywnym członkiem. Oprócz Janiny Lacel, mowy pożegnalne wygłosili również przedstawiciel delegacji z Bojanowa oraz syn Kazimierza Wąsa – Wojciech.
Kazimierz Wąs zmarł 21 stycznia 2016 r. Miał 90 lat.
Kazimierz Wąs – życiorys
Kazimierz Wąs urodził się 10 lutego 1927 r. w Szczurowicach, pow. Radziechów, woj. Tarnopol – na Kresach Wschodnich Rzeczypospolitej Polskiej.
Wychowany w rodzinie patriotycznej o bogatej polskiej tradycji. Ojciec Andrzej Wąs (ur. w 1881 r., zm. 1941 r.), matka Ludwika Wąs z rodziny Franków (ur. w 1897 r., zm. w 1985 r.).
Państwo Wąsowie mieli pięcioro dzieci: Jana (ur. 1920 r.), Tadeusza (ur. 1922 r.), Kazimierza (ur. 1927 r.), Andrzeja (ur. 1928 r.) oraz Danutę (ur. 1936 r.). Matka zajmowała się domem, a ojciec był funkcjonariuszem Polskiej Policji Państwowej. Mieszkali w Kamionce Strumiłłowej, w domu z dużym ogrodem. Kazimierz po ukończeniu szkoły powszechnej zapisał się do organizacji Orlęta, działającej na podobnych zasadach jak harcerstwo. Dla każdego młodego Polaka wielkim zaszczytem i honorem było należeć do polskiej organizacji.
Młody Kazimierz uczęszczał do klasy z czternastoma Polakami, dwunastoma Ukraińcami i czterema Żydami. Nauczanie odbywało się w języku polskim, a ukraiński (nazywany ruskim) był nauczany jako przedmiot.
Wybuch wojny zmienił losy rodziny Kazimierza. Po napaści wojska radzieckiego na Polskę cała rodzina była zagrożona wywózką na Syberię, wobec tego postanowili ukryć się na odległej wsi. Następnie bracia Kazimierza i on sam uciekli przed wywózka na roboty do Niemiec, w rejon Rzeszowa – do bliskiej rodziny ojca.
Rok 1943 to kolejny etap życia Kazimierza. Wstąpił w szeregi Armii Krajowej, do plutonu 24, a jego przysięgę przyjął kapral Ludwik Jamrozek. W organizacji Kazimierz pełnił rolę łącznika między Rzeszowem a okolicznymi miejscowościami w Generalnej Guberni.
Po trudnych przeżyciach okupacji i wielkiej konspiracji Kazimierz wraz z braćmi wyjechał na zachodnie ziemie odzyskane. W tym samym roku rozpoczął naukę w Państwowej Szkole Rolniczej w Bojanowie Poznańskim. Ten niezwykle utalentowany uczeń i pełen ciekawych pomysłów młody chłopak zaskarbił sobie przyjaźń wielu kolegów, którą pielęgnował do ostatniej chwili swojego życia. Tam też poznał Barbarę Bander, swoja żonę.
Po ukończeniu szkoły, w 1950 r., rozpoczął pracę w Cukrowni Góra Śląska. Zaczynał pracę od najniższych szczebli aż doszedł do stanowiska dyrektora ds. surowcowych. Po ukończeniu studiów w Wyższej Szkole Rolniczej we Wrocławiu, jako wykwalifikowany inżynier, został dyrektorem Cukrowni Ząbkowice Śl., a później Cukrowni Ziębice. Pracę tę wykonywał aż do 1987 r., kiedy przeszedł na emeryturę. W ostatnim czasie swojego życia był aktywnym członkiem Klubu Miłośników Kresów.
Tutaj, w Ziębicach, mieszkał, miał dwoje dzieci, następnie doczekał się dwóch wnuków, dwóch wnuczek i czterech prawnuków. Był przykładnym ojcem, dziadkiem i pradziadkiem.
Byli pracownicy cukrowni wspominają go jako dobrego i szlachetnego człowieka.
Dziękujemy Janinie Lacel za przybliżenie życiorysu Kazimierza Wąsa.
fot. Dominika Samborska, z archiwum Janiny Lacel
„Non omnis moriar” .
Dziękujemy portalowi ziebice.info za zamieszczenie artykułu o ostatniej drodze Pana Kazimierza Wąsa, a Pani Janinie Lacel za piękne przemówienie nad grobem człowieka, który ponad 50 lat służył tej ziemi. Szkoda, że tacy ludzie odchodzą, niech pamięć o nim trwa…
Szkoda,że władze miasta zapomniały (a może nie wiedziały?), że w Ziębicach był , żył , pracował i działał taki wspaniały człowiek. Wiem od swoich Rodziców i Teściów, że Pan Wąs kochał swoją pracę , a przede wszystkim kochał ludzi! Cukrownia Ziębice to już daleka przeszłośc …. A szkoda (SIC!) Jednak żyją jeszcze ludzie niegdyś pracujący tam i w ich sercach Pan Kazimierz Wąs pozostał przede wszystkim jako ich PRZYJACIEL. Cześc Jego pamięci!
P.S. Warto byłoby umieścic Pana Kazimierza Wąsa w panteonie WIELKICH ZIębiczan.
Jestem bardzo wzruszona pieknymi slowami , ktorymi mieszkancy Ziebic zegnali mojego wujka -Kazimierza. Jestem corka najmlodszego brata- Andrzeja i mieszkam w USA.
Moj wujek to wspanialy czlowiek. Bedzie mi bardzo brakowalo naszych srodowych pogawedek przez telefon. Niemozliwa wiedza o rodzinie i kresach oraz bez dna optimizm.
Pokoj Jego Duszy
Pproszę o kontak e-mailowy ja się też wywodzę z tych wąsów